Po 2 latach pandemii sądziliśmy że widzieliśmy już wszystko.
Po 17 latach organizowania ślubów myślałyśmy, że robiłyśmy już wszystko i przeżyłyśmy większość katastroficznych scenariuszy. Ale gdy przychodzi czwartek po południu, a ty dzwonisz do księdza aby odwołać ślub zaplanowany na dwa dni później… to wiesz że dzieje się coś szczególnego.
Spokojnie, Victoria i Dylan nadal chcieli się pobrać, ale życie napisało inny scenariusz i gdy w końcu dotarli do Polski na długo wyczekiwany, dwukrotnie przekładany wielki dzień, to okazało się, że mają covid… Dokładnie wtedy, gdy wszyscy myśleliśmy, że najgorsze już za nami.
Jako że ślub był przekładany już kilka razy, Para Młoda nie chciała godzić się na półśrodki. Tyle planowania, czekania, nadziei… Victoria nie była gotowa założyć sukni ślubnej z dodatkiem maseczki… nie po tym wszystkim, co przeszli.
Zatem.. mieliśmy dwa dni na reorganizację wydarzenia dla tych gości, którzy już przybyli zza oceanu, w wesele bez ślubu. Musieliśmy szybko ocenić z czego jeszcze można zrezygnować, a co może się odbyć zgodnie z planem. Goście mieli się dobrze bawić, pod nieobecność Pary Młodej, która wolała jeszcze raz poczekać na swój ślub, niż narazić czyjeś zdrowie.
Szczęśliwie wybrane wcześniej miejsce wesela pozwoliło nam uratować ten dzień dla Młodej Pary. Na malowniczym tarasie na dachu zaaranżowaliśmy romantyczny stolik dla dwojga, pogoda dopisała idealnie i być może Victoria i Dylan właśnie tego wieczoru zjedli swoją najbardziej romantyczną kolację; z dala od tłumów i hałasu, w otoczeniu pięknego zachodu słońca ponad dachami Krakowa. Gdybyśmy nie byli świadkami tego, co działo się przez poprzedzające dwa dni, wzięlibyśmy ten scenariusz a świetny plan na ultraromantyczną kolację dla dwojga.
Ostatecznie udało nam się większość przyjęcia zmniejszyć/okroić, dbając też o budżet Pary Młodej. Victoria i Dylan pobrali się później, wszystko u nich dobrze, ale tego rodzaju emocji ślubnych nie życzymy nikomu. Jednocześnie.. to piękna historia dla potomnych. Wszystkiego najlepszego dla Victorii i Dylana!