Ewa i James poznali się w Edynburgu, ale swoje szkocko-polskie wesele zorganizowali w Krakowie. Zadbali o to, by zawrzeć w nim tak wiele szkockich elementów, jak tylko możliwe – m.in. kilty, koncert dudziarza przed kościołem, angielskie pieśni w trakcie ceremonii, wieczorny pokaz tańców szkockich i zespół muzyczny specjalizujący się w muzyce celtyckiej. Jednocześnie, uczynili zadość wszystkim polskim tradycjom, proponując gościom domową cytrynówkę, tort z prawdziwego zdarzenia w modnej stylistyce „naked”, a także przyjmując od rodziców błogosławieństwo przed wyjściem do kościoła.
Rodzice z obu stron byli bardzo zaangażowani w przygotowania, ich silna więź z dziećmi przyczyniła się do niezwykle wzruszającego charakteru weselnych przemówień. Panna Młoda miała jasną wizję atmosfery, którą chciała wyczarować w sali weselnej i z pomocą naszych utalentowanych dekoratorów udało się ją rzeczywiście przeobrazić w bujny, dziki ogród. Zielenie zwisające z sufitu, białe latarnie dodające lekkości, bardzo wysokie kompozycje kwiatowe, a do tego pojedyncze kwiaty na powierzchni stołów – dekoracje były gruntownie przemyślane na wszystkich poziomach, tworząc wyjątkowo harmonijną całość.
Rzecz jasna również papeteria miała swoje osobiste znaczenie i stylistykę pasującą do całości. Przygotowaliśmy dla gości domową lemoniadę na powitanie, również menu na wieczorną kolację było specjalnie przygotowane wedle życzeń Nowożeńców. Świętowanie nie ograniczało się do jednego dnia, organizowaliśmy dla gości także kolacje i zwiedzanie, dzięki czemu spędzili w Krakowie wiele niezapomnianych chwil.
Ewa i James powiedzieli o sobie, że chyba byli wymagającymi klientami. Nie ma nic złego w wymaganiu, o ile wymaga się racjonalnie i ze zrozumiałych pobudek, a przy tym wybory, których dokonywali, tylko potwierdzały ich dobry gust. Uwielbiamy wysoko postawione poprzeczki, o ile da się ludzką siłą do nich doskoczyć. O ile nam wiadomo, w tę sierpniową noc to nam się udało. Życzymy Nowożeńcom dużo miłości!